10/25/2014

Brak czasu.

Hej.

Tak mało czasu na cokolwiek. a może raczej tak mało siły.
Planów miałam wiele, nie powiem. Studia, szkoła weekendowa, czasem dorywcza praca, wolontariat do tego czasem jakaś pływanie. Nie wspominając już o napisaniu tu czasem czegokolwiek.
Wiecie co zostało?
Studia, brak czasu, brak siły, totalne wycieńczenie.
Jakby tak mieć dobę dłuższą chociaż o 3h. Dzisiaj dostaniemy godzinę gratis. Szkoda, że tylko dzisiaj.

Już wpadłam całkowicie w wir  trybu studenckiego, ale w czwartek na chwilę chociaż udało się oderwać.
Czwartki mam wolne od zajęć, około 12 wyszłam z mieszkania, musiałam załatwić jedną sprawę, ale później nie wrócilam od razu do siebie. 
Słuchawki w uszach i przed siebie, nieważne że było zimno. Jeden taki dzień wystarczył żeby nabrać chociaż trochę energii. No i ulubiona jesień już przyszła, bardzo zdecydowanie. Aż musiałam rękawiczki i chsutę kupić.


Czas na herbatę, zdecyowanie.
W głośniku Paula i Karol. :)




9/20/2014

Well I wish you, wish you well...all the best.

Hej! :)

Właśnie słucham nowej płyty Angusa i Julii i to mnie chyba natchnęło do napisania notki :)
Dzisiaj trochę powspominam. Pewnie napiszę, że co wkurza, raduje i tak dalej. 

Zacznijmy od tego, że blog zamarł jakiś rok temu wraz z moim wyjazdem na studia i Honki też. Przez ten czas u mnie nawet dużo się pozmieniało. Przestałam jeszcze bardziej ufać ludziom i wyprowadzając się z ciepłego, przytulnego domu stanęłam oko w oko z rzeczywistością. Sama w nowym mieście, nie mając jeszcze żadnych znajomych. Porzuciłam Warszawę dla położonego w krainie wielkich jezior Olsztyna. Jednak patrząc na to z perspektywy czasu wydaje mi się, że to była jedyna dobra i logiczna decyzja. Wiecie, że miałam takie małe i średnie problemy, bo czasem a nawet często dzieliłam się tym na blogu, Wtedy to była chyba dla mnie taka terapia. Mogłam zacząć wszystko na nowo bez obgadywania za plecami, patrzenia się na jak ufoludka. Wiem, jestem dość specyficzną osobą, ale biorąc pod uwagę to, że obecnie posiadam znajomych na których mogę liczyć utwierdza mnie w fakcie, że pozostała reszta nic nie była i nie jest warta. 

Wracając, do zaufania. Ograniczyłam je jeszcze bardziej niż przedtem. Nie myślałam, że można spotkać ludzi aż tak zazdrosnych i zapatrzonych w siebie. Albo sieroty nie mające własnego zdania. Pojawiły się w moim życiu osoby przy, których warto by było zatrzymać się na moment. Nie mówię tu o Honoracie, bo choć poznałyśmy się już ponad 3 lata to znamy się jak łyse konie. Choć czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale zawsze wracamy do siebie. Obojętnie co by się nie działo. Tak samo jest w przypadku tych innych znajomych, przyjaciół. Nie wiem, czy na razie można nazwać to przyjaźnią. To uczucie jest bardzo wymagające i potrzebujące czasu. Na pewno wiem, że znajomość trwająca krótko, ale bardzo intensywnie też daje dużo radości, wsparcia, ale czasem też bólu. Powroty są za to bardzo ciekawe i na pewno dużo wyjaśniają. Można dużo się dowiedzieć o drugim człowieku.

Obecnie jestem już na drugim roku geodezji. Było ciężko. Ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń. Poza tym, że ciągi policzone, tereny pomierzone i praktyki zaliczone to trochę rozwinęłam się w swoim drugim zawodzie marzeń. Fotografią zajmuję się, bo to kocham. Czasami ludzie pytają się mnie jak to robię, że one tak wychodzą. Nie wiem. Ja po prostu robię zdjęcia. I nadal będę to robić. Czy to się komuś podoba czy nie. 

Zdecydowałyśmy jakoś niedawno aby wznowić działalność bloga.Chyba zaczęło się to od tego kiedy Honorata przeglądała stare wpisy i stwierdziła, że to smutne kiedy w styczniu brakuje pierwszego posta z 2014 roku. Jednak będzie on się trochę różnił od wcześniejszych postów bo czas trochę zmienia ludzi i ich poglądy na świat. Mam nadzieję, że będę umiała pogodzić studia ze zdjęciami i pisaniem bloga. Najwyżej będę to robić na wykładach, albo w nocy. 

Pisałam wcześniej, że dużo się u mnie zmieniło. To prawda, bardzo dużo. Stałam się bardziej samodzielna. Teraz już nie mogę iść do taty jak coś mi nie wychodzi. Koniec języka za przewodnika - i to nie tylko wtedy kiedy zwiedzasz jakieś państwo lub miasto. Kiedyś dużo się u mnie działo. Nie zdziwcie się bo teraz dzieje się jeszcze więcej. Czasem nie wiem w co mam włożyć ręce. Dzieję się pewnie też dlatego, że dużo rzeczy wymyślam sobie sama. Jak na przykład remont pokoju. Ledwo zdałam sesje, zdążyłam wrócić i od razu przemalowałam pokój. Potem wzięłam się za zmianę mebli a właściwie biurka. W międzyczasie kilka sesji zdjęciowych dla zabicia czasu i nie odmówienie sobie przyjemności. No i spontaniczne wypady do Olsztyna. Bo czasem nie można się czegoś doczekać. Stawiam całkowicie na minimalizm i ku mojemu zdziwieniu w końcu zrobiłam porządek w szafie. Powywalałam albo oddałam niepotrzebne rzeczy, które albo mi się znudziły albo przypomniały mi o przykrych sytuacjach z przeszłości. Staram się ograniczać we wszystkim co robię. Chyba dorastam do pewnych rzeczy albo się starzeje. 

Jeszcze jestem u siebie, ale już za kilka dni wracam do swojego drugiego domu. Historia lubi się powtarzać. Trzeci semestr czeka. A ja już nie mogę się doczekać. Może to dziwne, bo do szkoły chodziłam niechętnie. Jednak teraz jest zupełnie inaczej. Teraz wszystko jest zupełnie inaczej.

K. 

9/17/2014

O przyjaźniach i nie tylko.

Hej!

Minął prawie rok od ostatniego wpisu z jakąkolwiek dłuższą treścią. Czy coś się u mnie zmieniło od tego czasu? Z jednej strony dużo, z drugiej w zasadzie niewiele. Kilka osób ubyło, ale to wcześniej, choć mniej więcej w tym okresie. Kilka też przybyło, choć nie potrafię określić na jakich, hm..miejscach? stanowiskach? żeby nie powiedzieć "pozycjach", obecnie się znajdują.

Pierwszy rok chemii zaliczony. Jest ciekawie, być może będę czasem pisała o uczelni, zajęciach, może całkiem przypadkiem zajrzy tu ktoś kogo interesuje, co może go spotkać na chemicznych studiach. A łatwo nie jest :)
Mimo to polecam.

Nawet nie wiem jakimi słowami mogę ten rok podsumować. We mnie samej myślę, że nie zmieniło się zbyt wiele. Może podejście do kilku spraw, kwestia ufania ludziom, znajomym i całkiem obcym. Ustanowienie jakiejkolwiek hierarchii wśród ludzi, nie każdy z kim pije się wódkę jest przyjacielem, ot co. Patrząc z perspektywy czasu to chyba prócz imprez nie wiele mnie z tymi ludźmi łączyło.
Generalnie temat przyjaźni jest dosyć ciężki. W różnym wieku jest inaczej rozpatrywany. Te kilkanaście lat temu przyjacielem był każdy kto tylko chciał się podzielić swoim wiaderkiem czy łopatką. Później w podstawówce przyjaciółmi były dzieciaki z którymi wracało się ze szkoły, siedziało w ławce czy biegało po podwórku. W gimnazjum z kolei, nie ukrywajmy, ale każdy miał jakieś chore pragnienie popularności, jedni to okazywali robiąc z siebie "dusze towarzystwa", inni niby byli outsiderami, ale podświadomie był to sposób na zwrócenie na siebie uwagi, co z resztą kończyło się marnie. A szkoła średnia to już inna bajka, ponoć tutaj zawiązują się już te bardziej świdome relacje, z wyboru. Sezon imprez, osiemnastek, tworzą się grupki, następnie spotykamy się też poza imprezami i wszystko się klei i gra, jest super, jest ekipa jest mega fun. Wszyscy tacy "szaleni" i tak bardzo "yolo". Słyszę jak lecą na mnie gromy, że nie, że to przecież takie spontaniczne. Kupa, a nie spontaniczne, jeżeli większość tych supermegaleojoł przyjaźni i paczek rozpada się po ukończeniu szkoły.
Chyba, że postanawiasz zamieszkać ze swoim przyjacielem z liceum w jednym mieszkaniu, albo- o zgrozo, pokoju w czasie studiów. Wówczas wasza znajomość trwa rok dłużej, tylko mam wrażenie że do przyjaźni to już jej daleko. Nie powiem, znam ludzi, którzy trzymali się razem w szkole średniej i też dobrze im się mieszkało, ale częściej bywa tak, że znajomości po tym roku się rozpadają. Takie to przykre. : ) Widzicie się na ulicy, czy to pod blokiem, w którym znajduje się wasze wspólne mieszkanie, czy w rodzinnej miejscowości - mijacie się bez słowa, zupełnie jak nieznajomi, ciekawe, prawda?
Pomijam temat przyjaźni damsko-męskiej, bo w sumie nie wiele mogę o tym powiedzieć, jak można mówić o czymś o czym nie ma się pojęcia?
A, zapomniałabym, przecież przyjaźnie to nie tylko szkoła. Wyjazdy, wakacje. Podobnie jak w liceum, tworzy się ekipa jest yolo i fun. Masa obietnic "spotkamy się za rok" - kontakt urywa się po miesiącu, jeżeli oczywiście dobrze pójdzie, ale żeby nie generalizować są wjątki, prawda Katarzyno?
Jeżeli ktoś się nie orientuje to z Kasią poznałyśmy sie na obozie w 2011 roku, kontkat trwa do dziś, w miarę możlwiości spotykamy się co jakiś czas, wiemy co się dzieje i bardzo rzadko zdarza się, że nie mamy dla siebie czasu. : )

Ot, miało być krótko i o niczym jak zawsze, a wyszła jakaś moja dziwna refleksja o 1 w nocy.
Taki tam lajtowy, spontaniczny, tragiczny stylistycznie wywodzik. Nie wiem czy komuś się to przyda, czy ktoś dobrnie do końca - nieważne. Miałam jakąś dziwną potrzebę pisania i to z jakimś mniejszym, lub większym sensem.
I uprzedzam! to będzie się powtarzać. :)

Trzymać się.

H.

9/10/2014

Szanowni Państwo!


Szanowni Państwo, 

zebraliśmy się tutaj aby uczcić "zmartwychwstanie" naszego bloga. Bardzo miło jest nam oświadczyć, że powracamy do blogowania po rocznym niezapowiedzianym urlopie.

Dziękujemy czytelnikom, że pomimo zaprzestania publikowania postów ku naszemu zdziwieniu i zarazem ku naszej radości nadal przybywały odsłony. 

Na pewno pojawią się jakieś nowości. Nie mamy pojęcia co jaki czas będą pojawiały się posty, bo to zależy jak uczelnia i zajęcia na to pozwolą. Chcemy zmienić trochę konwencję. Pojawiało się tutaj przysłowiowe mydło i powidło a teraz chcemy się trochę ukierunkować. Czas pokaże jak to wyjdzie. Na razie zapraszamy do obserwowania. W najbliższym czasie już coś nowego.

Pozdrawiamy, 
założycielki Fuck Off&Die