8/27/2012

Piła tango...

Ehh.. odbyłam dzisiaj niestety siedmiogodzinną podróż do domu. Chociaż w sumie w Warszawie nie czuje się zbytnio jak w domu. Trasa Piła – Warszawa - to była długa noc. Ale jakoś przetrwałam w busie dzięki iPod’owi, książce o Coco i wolnemu siedzeniu obok.

Szkoda tylko, że nie mogę się tam przenieść na stałe. W sumie Honia ma mi dawać znać jak będzie miała jakieś mieszkanie lub działkę na oku ;) Może to nie to samo co mieszkanie w apartamentowcu na kilku dziesiątym piętrze ale ja wole to :P

Po przespaniu w sumie prawie całego dnia nadal nie ogarniam i chyba znowu idę spać. Jak sobie pomyśle ze w sumie został tydzień wakacji to… po prostu.. strzela mnie cos i zastanawiam się… kiedy minęło? I czemu tak szybko? Ale i tak pozostanie mi wizja niesamowitych tegorocznych wakacji. Chyba najlepszych ze wszystkich (chociaż co roku tak mowie). 

Jeszcze w najbliższym czasie wrzucę parę zdjęć z wakacji (o ile Honia nie będzie miała nic przeciwko)


Wszystko by było dobrze, gdyby nie fakt ze na sam koniec skręciłam kostkę i spóźniłam się na pociąg -,- Teraz z zakupów i z naciągnięcia mamy na wszystko nici. Jakoś przeżyje. Pewnie zadowolę się allegro. (chociaż i tak Honia mnie zjedzie za mój zakupoholizm) A i nie zdziwię się jak wkroczę na inauguracje twardym krokiem w towarzystwie kul. ;/


Katrina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz