8/28/2012

trochę sentymentalizmu...

Hej.

Uhuhu. Debiut. Była Katarzyna, nie ma Katarzyna. A my tu żyjemy, powiem Wam nawet, że dajemy sobie radę. I to całkiem nieźle. Ale nie o tym.

W sumie to piszę, bo mam lekką podnietę. XD z cudownego zachodu słońca, z kończącego się lata. Taak, słońce dzisiaj cudownie zachodziło, wyglądało to tak, jakby niebo się paliło. Coś pięknego *.* Niestety nie miałam ze sobą nawet telefonu, żeby zrobić jakiekolwiek zdjęcie. Wieczory są już chłodne. Fajne, rześkie. 
Chłodne powietrze, babie lato, te bajery. Jakie to piękne, jeszcze pomyślicie, że jestem jakaś wrażliwa czy coś. W zasadzie nie wiem, co mnie wzięło na rozmyślania dotyczące przyrody -.- Wybaczcie, miewam takie loty, jak np. dzisiejsze przepisywanie zaległych tematów z biologii. Tak, wszyscy mają ze mnie polew, łącznie z własną matką, chłopakiem i przyjaciółkami. : D W sumie sama nie wiem co mnie tknęło. Tak, tak, kolejny dowód na to, że nie jestem do końca normalna, ale Katarzyna w pierwszym poście Was uprzedzała. : D
Nie wiem czy wspominała o moich cudownych destrukcyjnych zdolnościach. Cudem dzisiaj niczego nie zniszczyłam. Wczoraj pod ostrzał poszły grabie, przedwczoraj rzemyk kumpeli. Jakoś sam się rozerwał, jak zawsze - wszystko samo się psuje. Szkoda, że samo się nie sprząta, np. mój wieczny syf na biurku. Chociaż ja wolę nazywać go "chaosem". Brzmi bardziej no powiedzmy ARTYSTYCZNIE. uhhu, jakie to górnolotne, bo taka ze mnie artystka, że ja pierdziu! : D

Dobra, koniec lania wody.
Trochę, powiedzmy inspiracji, czy cokolwiek to jest. + mega sorry za ten tani sentymentalizm na wstępie.
H.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz