9/13/2013

za to w kieszeniach ma magiczny pył! ~ muzycznie by H.

hej.



nie wiem co się ze mną dzieje, ale mam jakąś chorą potrzebę pisania tutaj. WTF?!

dzisiejszy wieczór zdecydowanie nie jest wieczorem moich marzeń, ale jest taki typowo jesienny, może powinnam się nim cieszyć, bo za wiele takich już nie będzie.
mniejsze. siedzę i słucham. pomyślałam, że może sobie skrobnę posta typowo muzycznego. :D



od jakiegoś czasu absolutnie królują domowe melodie. nie mogłam się jakoś do nich przekonać, ale to nie pierwszy zespół, który musiał sobie "zapracować" na moją sympatię. ;)  na okrągło mogę słuchać tego:




o dziwo, nie ma tu najbardziej pozytywnych, czyli "zbyszka", "grażki" i "buły" - dzisiaj mi nie pasują, zbyt pozytywne, zbyt radosne. mam ochotę na trochę melancholii, może wyciszenia.

"tak dali" w zasadzie znalazła się tutaj dość przypadkowo, jest zupełnie inna od reszty piosenek, tak myślę. specyficzna, dziwna.. lubię.
kiedyś wspominałam, że nie lubię damskich głosów, z małymi wyjątkami, jednak o tym trochę później.
przejdę do kolejnego dość melancholijnego zespołu, poznanego mniej więcej w styczniu tego roku, mowa o romantykach lekkich obyczajów.
moja trójka:



trochę ostatnio przeze mnie zapomniane, ale dalej kochane. mam do nich ogromny sentyment. bardzo klimatyczne kawałki. może teksty nie są jakieś nie wiadomo jak głębokie i powalające, ale miło się tego słucha. dla moich uszu bardzo, bardzo dobrze przyswajalne.
a tak z trochę mniej płaczliwych, a w zasadzie już wcale niepłaczliwych to na noc strachy, zdecydowanie:



no już nie tak rzewnie, ale wciąż w klimacie jesienych wieczorów, które nie potoczyły się tak, jakbym tego chciała. co do "moralnego salta" - multum wspomnień i kolejny sentyment. generalnie strachy i pidżama to bardzo w moim klimacie. byłam jakiś czas temu na koncercie strachów, ale nic specjalnego, spodziewałam się czegoś lepszego. myślę, że to wina organizatorów - ogromna sala gimnastyczna to nie jest dobre miejsce na koncert takiego zespołu ;p mniejsza.
wracając do tematu, czas na  piotra roguckiego. i nie, nie z comą. solo.
moja trójka:


wszystkie trzy są pamiątkami ubiegłej jesieni. co do roguca i comy, też ich nie znosiłam, byłam jakaś uprzedzona. piosenki wydawały mi się strasznie sztuczne i takie trochę na wyrost. w zasadzie do tej pory nie słucham jakoś nałogowo. 
i na zakończenie coś czego, zawsze słucham około północy właśnie w takie wieczory jak dzisiejszy:


nosowska. najpiękniejszy kobiecy głos. nie tylko toleruję, ale wręcz ubóstwiam. jest bezbłędna. 
do hey miałam taki sam stosunek jak do comy. 

człowiek się jednak zmienia. ;)

btw przy pisaniu tego posta jakoś minął mi mój beznadziejny nastrój. : D
magic!
to może jakiś optymistyczny akcencik...



oesu. woodstock. ja chcę znowu. 


H.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz