Hej!
Dziś tak trochę z innej paki wgl. Dorwałam baśnie Barda Beedle'a.
Chociaż nie jestem zagorzałą fanką Harrego Pottera to jednak te baśnie są zajebiste. Zwłaszcza "Opowieść o trzech braciach" ♥
Honorata mnie pewnie teraz zjedzie, ale na prawdę lubię ten fragment. Zwłaszcza tą opowieść.
Wgl mam taką wielką ochotę żeby ten dzień się skończył. Najgorszy od wielu wielu wielu. Nienawidzę takich dni, kiedy wszyscy rzucają mi kłody pod nogi. I wtedy staję sie bardzo podejrzliwa. Wydaje mi się że wszyscy to robią specjalnie. Nienawidzę tego. Nie lubie tak myśleć. Wtedy mam wrażenie, że wczoraj miałam wszystko a dzisiaj nie mam nic. Trudno jest mi żyć. Trudno ze świadomością tego wszystkiego.
No na dziś to chyba koniec. Bo mam już tych 24 godzin. Jedyne o czym teraz marzę to wyłaczyć myśli, pójść pod prysznic, wysuszyć włosy i połozyć się pod kołdrę. Chyba to da się zorganizować w najbliższym czasie. Czasem sama siebie zadziwiam, że moje marzenia stają sie coraz bardziej przyziemne. Ale z drugiej strony martwi mnie to. Martwi, że się zmieniam, ze sie zatracam. Kiedyś chciałam o to wszystko walczyć, ale teraz już chyba nie mam siły. Troche to smutne, ale nic na to nie poradzę. A szkoda bo chciałabym dużo zmienić. Zwłaszcza w sobie.
Było raz trzech braci, którzy wędrowali opustoszałą, krętą
drogą o zmierzchu. Doszli w końcu do rzeki zbyt głębokiej, by przez nią
przejść, i zbyt groźnej, by przez nią przepłynąć. Bracia znali się jednak na
czarach, więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali most nad zdradziecką
tonią. Byli już w połowie mostu, gdy drogę zagrodziła im zakapturzona postać. I
Śmierć przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało się ją
przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie dała jednak za wygraną.
Postanowiła udawać, że podziwia czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i
oznajmiła im, że każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci. I tak,
najstarszy brat, który miał wojownicze usposobienie, poprosił o różdżkę, której
magiczna moc przewyższałaby moc każdej z istniejących różdżek, za pomocą której
zwyciężyłby w każdym pojedynku – różdżkę godną czarodzieja, który pokonał
Śmierć! I Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad brzegiem rzeki,
wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała najstarszemu bratu, mówiąc: „To różdżka z
czarnego bzu, zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku, zwyciężysz każdego”. Drugi
w kolejności starszeństwa brat, który miał złośliwe usposobienie, postanowił
jeszcze bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc wzywania umarłych spoza
grobu. I Śmierć podniosła gładki kamień z brzegu rzeki, dała mu go i
powiedziała, że ów kamień ma moc ściągnięcia umarłego zza grobu. Potem Śmierć
zapytała najmłodszego brata, co by chciał od niej dostać. A był on z nich
trzech najskromniejszy, a także najmądrzejszy, więc nie ufał Śmierci. Poprosił
o coś, co pozwoliłoby mu odejść z tego miejsca, nie będąc ściganym przez
Śmierć. I Śmierć, bardzo niechętnie, wręczyła mu swoją Pelerynę-Niewidkę. Wówczas
Śmierć odstąpiła na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez rzekę i
powędrować dalej, co też uczynili, rozprawiając o przygodzie, która im się
przytrafiła, i podziwiając dary Śmierci. I zdarzyło się, że trzej bracia się
rozstali, każdy poszedł własną drogą. Pierwszy brat wędrował przez tydzień lub
dwa, aż doszedł do pewnej dalekiej wioski i odszukał czarodzieja, z którym się
kiedyś pokłócił. Mając Czarną Różdżkę w ręku, nie mógł przegrać w pojedynku,
który nastąpił. Zostawił ciało martwego przeciwnika na podłodze, a sam udał się
do gospody, gdzie przechwalał się głośno mocą swojej różdżki, którą wydarł
samej Śmierci i dzięki której stał się niezwyciężony. Tej samej nocy do
najstarszego brata, który leżał w łóżku odurzony winem, podkradł się inny
czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na wszelki wypadek poderżnął gardło. I tak Śmierć
zabrała Pierwszego brata. Tymczasem drugi brat powędrował do własnego domu, w
którym mieszał samotnie. Zamknął się w izbie, wyjął Kamień, który miał moc
ściągania zmarłych zza grobu i obrócił go trzykrotnie w dłoni. Ku jego
zdumieniu i radości natychmiast pojawiła się przed nim postać dziewczyny, z którą
kiedyś miał nadleję się ożenić, zanim spotkała ją przedwczesną śmierć. Była
jednak smutna i zimna, oddzielona od niego jakby woalem. Choć wróciła zza
grobu, nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo cierpiała. W
końcu ów drugi brat, doprowadzony do szaleństwa beznadziejną tęsknotą, zabił
się, by naprawdę się z nią połączyć. I tak Śmierć zabrała drugiego brata. Choć
Śmierć szukała trzeciego brata przez wiele lat, nigdzie nie mogła go znaleźć.
Dopiero kiedy był w bardzo podeszłym wieku, zdjął z siebie Pelerynę-Niewidkę i
dał ją swojemu synowi. A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i
poszedł za nią z ochotą, i razem, jako równi sobie, odeszli z tego świata.
Katrina.
Kocham "Baśnie..." a zwłaszcza "Opowieść o trzech braciach" <3 Bardzo lubię też "Fontannę szczęśliwego losu".
OdpowiedzUsuńNo.. jak dla mnie to jeszcze właśnie "Fontanna..." i "Włochate serce czarodzieja" ;)
Usuń